Jak opowiadać niewidomym o kolorach? Rozmowa z Paulą Cupryan

Dłonie dotykają tyflografiki z budynkiem.

Paula Cupryan, ekspertka ds. niepełnosprawności wzroku, opowiedziała nam ostatnio o systemie Braille’a: dlaczego warto go uczyć osoby niewidome oraz jak go używać w zakresie udostępniania instytucji kultury (i nie tylko). Tym razem w rozmowie skupiliśmy się na pozostałych narzędziach dostępnościowych dla osób z niepełnosprawnością wzroku.

Magdalena Urbańska: Kiedy i jakich narzędzi należy użyć, aby uczynić instytucję kultury dostępną dla osób z niepełnosprawnością wzroku?

Paula Cupryan: Nie ma reguły, kiedy stosować poszczególne narzędzia, ponieważ każde z nich pełni nieco inne funkcje. Istnieje wiele sposobów opisywania osobom niewidomym aspektów wizualnych świata: to może być audiodeskrypcja, czyli opis, lub tyflografika, czyli obrazy wypukłe, ale pamiętajmy też o oryginałach dzieł lub replikach przeznaczonych do dotykania, np. makietach miast czy rzeźbach. Istnieją też wypukłe mapy, nawet globusy, a także publikacje brajlowskie. Nie powinniśmy również zapominać o przekazie ustnym, np. przewodnika czy edukatora.

Załóżmy, że zostałaś poproszona o przygotowanie dostępności wystawy dla osób z niepełnosprawnością wzroku. Zasugerujesz słuchawki z audiodeskrypcją czy tyflografikę? Z opisem dzieła w brajlu czy bez?

Przede wszystkim żadna z tych rzeczy nie powinna pojawiać się samodzielnie, ale iść w parze z pozostałymi formami, co daje nam szansę na najpełniejsze zrozumienie obiektu czy ekspozycji. Tyflografika lub makiety 3D przekażą nam informacje o proporcjach i relacjach przestrzennych. Broszura czy publikacja brajlowska przyda się, aby odwiedzający, którzy są niewidomi, mogli samodzielnie zwiedzać wystawę. Niektóre instytucje wysyłają wcześniej publikacje, broszury i inne materiały brajlowskie pocztą, aby osoby z niepełnosprawnością wzroku mogły przygotować się do wizyty w muzeum. Audiodeskrypcja opowie nam o sferze wizualnej. Ta w formie audioprzewodnika jest bardzo wygodna: osoba niewidoma zakłada słuchawki, dzięki czemu ma wolne ręce i nie musi nigdzie odkładać broszury w brajlu lub białej laski, by np. dotknąć eksponatu czy jego repliki. W sytuacji idealnej wszystkie te narzędzia się uzupełniają.

Różnorodność narzędzi jest ważna także dlatego, że nie każdy potrafi czytać dotykiem na tym samym poziomie. Do niektórych osób niewidomych przekaz lepiej dochodzi kanałem dotykowym, do innych – słuchowym. Poziomy umiejętności czytania dotykiem są bardzo różne, co może być kwestią słabej edukacji, ale też indywidualnych preferencji. Pamiętajmy także o osobach, które przez wiele lat pracowały fizycznie lub straciły wzrok z powodu cukrzycy (a więc codziennie nakłuwają opuszek palca, kontrolując poziom cukru we krwi) – opuszki ich palców są mniej wrażliwe na dotyk, co może wpływać na trudności w czytaniu wypukłych obrazów i brajla.

Dla osób widzących sprawa z audioprzewodnikiem jest prosta: podchodzą pod obraz czy eksponat i wybierają odpowiedni numerek na pilocie. Jak zaprojektować takie działanie dla osoby z niepełnosprawnością wzroku?

Możemy zwrócić się o pomoc do firm, które zajmują się beaconami, czyli nadajnikami nawigacyjnymi wykorzystującymi technologię Bluetooth lub dostęp do Wi-Fi. Na rynku jest dostępnych już kilka aplikacji. Pamiętajmy zawsze o przetestowaniu tych rozwiązań – tylko to nam pokaże, czy dana aplikacja jest tym, czego potrzebujemy. Warto do takich testów zapraszać osoby niewidome. Nawigacje bazujące jedynie na nadajnikach mogą sprawić, że osoby niewidome wchodzą co prawda w strefę obiektu, jednak nie wiedzą, gdzie on się dokładnie znajduje. Zdarza się więc, że osoba niewidoma – myśląc, że znajduje się przed obrazem – stoi tyłem do obiektu, kilka metrów od niego lub przed innym, co stwarza niezręczną dla niej sytuację. Najlepiej zabezpieczyć się w tym wypadku rozbudowaniem instrukcji głosowych: starać się określać w sposób jak najbardziej dokładny, że dany obiekt znajduje się np. po prawej/po lewej stronie, za gablotą itd.

Pełnia dostępności to dla mnie połączenie wszystkich jej elementów, także tych architektonicznych, realizowanych np. poprzez ścieżki naprowadzające, oznaczenia brajlowskie, mówiącą windę czy aplikacje. Należy skupiać się także na wrażeniach wielozmysłowych: eksponat dotykowy można uzupełnić o audiodeskrypcję lub opis przewodnika. Bardzo często człowiek staje się najważniejszym czynnikiem: audiodeskrypcja i tyflografika pozwolą nam tylko na odbiór części informacji, natomiast nie zapewnią komunikacji dwustronnej: szansy na zadanie pytania, rozwianie wątpliwości itd. To może zapewnić tylko przewodnik czy edukator. Podobny problem mogą rodzić gotowe nagrania w Polskim Języku Migowym – odbiorca może je obejrzeć, jednak nie ma możliwości, by zadać pytanie lub zgłosić swoją wątpliwość.

Czyli sugerujesz, że zawsze w instytucji powinien być dostępny asystent pełniący rolę przewodnika po wystawie?

To jest bardzo mile widziane. Oczywiście części osób odwiedzających będzie zależeć na samodzielnym zwiedzaniu muzeum: ciszy, intymności, własnej interpretacji. Jednak dla sporego grona osób stanie się to najwygodniejszą, ale też najpełniejszą formą zwiedzania.

Czy taka osoba musi posiadać jakieś szczególne umiejętności?

Szczególnie ważna jest asysta w trakcie poznawania obrazów wypukłych i tyflografik, gdyż są one niejednokrotnie trudne do zrozumienia. Dlatego podczas prezentowania tyflografiki w pierwszej kolejności musimy powiedzieć, co ona przedstawia, czy np. postać jest przedstawiona z profilu, stoi twarzą do widza, jak ukazany jest przedmiot itd. Rolą asystenta jest być obok: dlatego najpierw powinniśmy pozwolić oglądającemu samodzielnie dotykać tyflografiki czy innego obiektu. Oglądający może dzięki temu rozeznać się w kształcie, zdobyć ogólny ogląd całości. Dopiero wtedy możemy zacząć podpowiadać, uzupełniać, tłumaczyć czy dopytywać. Ważne, abyśmy się nie zrażali niepowodzeniami. Warto szukać sposobów na przybliżanie kolejnych aspektów, improwizować i reagować na bieżąco. Musimy być otwarci i gotowi na to, że odbiorca może czegoś nie zrozumieć od razu – cierpliwie powinniśmy poprawiać błędy i wyjaśniać niedomówienia.

Pamiętajmy, że poznanie dzieła tylko na podstawie wypukłej grafiki może być bardzo trudne. W trakcie szkoleń dla edukatorów czy przewodników zawsze zachęcamy każdego, by najpierw sam spróbował, jak wygląda poznawanie dotykowe, by przekonać się, że bez pomocy drugiej osoby bywa to bardzo skomplikowane.

Poznanie dotykowe powinniśmy zatem uzupełniać audiodeskrypcją. Opis konkretnego obrazu jest chyba nieco łatwiejszy niż towarzysząca spotkaniu audiodeskrypcja na żywo, czyli opisywanie świata dla osoby niewidomej. Co jest w niej najważniejsze?

Najważniejsze to znać się na rzeczy, którą opisujemy. Chciałabym, aby np. elementy tańca czy zawody sportowe opisywał ktoś, kto zna się na danej dziedzinie. Jeśli jednak jesteśmy rodziną czy znajomymi osoby z dysfunkcją wzroku i wspólnie wybieramy się np. na spacer po mieście, to po prostu opisujmy wszystko, co przykuwa naszą uwagę. W ten sposób budujemy koncept świata wizualnego i całą jego wrażeniowość. To sprawia, że w wyobraźni osób niewidomych rodzi się coś więcej niż to, co są w stanie wystukać laską, poznać dotykiem, usłyszeć w nawigacji czy przeczytać w brajlowskim przewodniku. Jeśli będziemy szli przez park, to opowiedzmy o wszystkim, co sprawia, że dla nas ta aura, ten dzień, to miejsce są wyjątkowe: że widzimy wiewiórkę skaczącą po gałęziach, że na drzewach pojawiają się pierwsze pąki, że niebo jest czyste, bez ani jednej chmurki.

Są jakieś elementarne zasady czy wytyczne względem takiego opisu?

Warto pamiętać, by zaczynać od ogółu i przechodzić do szczegółu, bo inaczej trudno wypracować spójną koncepcję u słuchacza. Nie musimy jednak trzymać się jakiegoś sztywnego schematu – w rozmowach spontanicznych, w relacjach międzyludzkich najważniejsza jest naturalność.

Najpierw opisujemy wrażenia czy suche fakty?

Jeśli idziemy z osobą niewidomą, z którą łączy nas bliższa relacja, to nie musimy sztucznie tworzyć sztywnych ram wypowiedzi, jak to bywa w wypadku audiodeskrypcji w muzeach czy teatrach. Najważniejsze, by było to swobodne – by informacje o tym, co dzieje się wokoło, były miękko wplecione w naszą rozmowę. Pamiętajmy, że czasem nasze wskazówki są bardzo cenne dla osób niewidomych, np. informacja o bankomacie w pobliżu albo o przeniesieniu przystanku autobusowego w związku z remontem. Może to być ważne także w kontekście orientacji przestrzennej w danym miejscu. Ale nie opowiadajmy w kółko o wszystkim, co widzimy – rozmowa ma być przede wszystkim naturalna, a informacje powinny być wyselekcjonowane. Nie wszystko, co widzimy, jest istotne, a mówienie o każdym szczególe może wprowadzić bałagan i spowodować przebodźcowanie rozmówcy.

Intryguje mnie, czy powinniśmy mówić osobie niewidomej o kolorach?

To bardzo dobre pytanie. Często, nawet w potocznych rozmowach, możemy usłyszeć „to jak rozmowa z niewidomym o kolorach”, co ma podkreślać brak kompetencji rozmówcy. A taka rozmowa mogłaby być niezwykle ciekawa! Rzeczywiście, osoby niewidome od urodzenia nie znają kolorów, nigdy ich nie widziały, ale uważam, że powinniśmy o nich mówić. Oczywiście nie możemy myśleć o wszystkich osobach niewidomych jako o monolicie – jak w każdej innej grupie społecznej, tak i w tej są liczne różnice zdań. Jeśli spotkasz osoby, których kolory nie interesują, w rozmowie z nimi od razu się o tym dowiesz, bo po prostu Ci to powiedzą (śmiech). Jest natomiast grono osób, które chcą o tym słuchać. Dlaczego? Chociażby dlatego, że mają na co dzień kontakt z kulturą i literaturą – a w tym wypadku te informacje są bardzo ważne, bo mogą mieć także znaczenie symboliczne. Jeżeli opowieść będzie np. o różowym słoniu, to możemy się od razu domyślać, że to wyobraźnia, fikcja lub fantazja albo wiemy, że tutaj wydarza się coś wyjątkowego. Jest to ważny sygnał do interpretacji. Ale kolory pojawiają się też w życiu codziennym: w modzie, w domu, w telewizji rozrywkowej.

Ale jak mówić o kolorach?

Ciężko mi na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Podam przykład: nie tak dawno podróżowałam pociągiem z osobą widzącą i osobą niewidomą. Ta pierwsza zaczęła zachwycać się zachodem słońca, aż ta druga pyta: jak on wygląda? – Romantycznie i pięknie – słyszy odpowiedź. – Ale jak to wygląda? – Jest różowy, przechodzący w pomarańcz. – Ale ja nie znam kolorów! I wtedy zapada niezręczna cisza… Co zrobić, jak to opisać? Wówczas należy odwołać się do wrażeniowości, skojarzeń i tego, co sprawia, że ten zachód budzi w nas określone emocje czy odczucia: chmury mogą wyglądać jak wata cukrowa, słońce jak gorąca, rozżarzona kula, która niedługo zacznie znikać za koronami drzew. Kolory bliżej słońca są łagodne, rozmyte, delikatne, zaś im dalej od słońca, tym kolory są ciemniejsze, bardziej nasycone, aż po ciemny, głęboki, intensywny granat nad naszymi głowami.

Przedstawiasz tu wrażeniowość jako ostatnie stadium opisu.

Cóż, często okazuje się, że jedną z najtrudniejszych rzeczy dla osób widzących jest właśnie budowanie takich opisów. Zawsze jednak rozmawiajmy spontanicznie i naturalnie – czyli oprócz mówienia starajmy się też słuchać, zachęćmy do zadawania pytań, bo mogą nas wiele nauczyć. Nie wstydźmy się też tego, że coś nam sprawia trudność. Jesteśmy przyzwyczajeni do oczywistości tego, że widzimy, rzadko o tym rozmawiamy, bo „koń jaki jest, każdy widzi”, a przez to brakuje nam wprawy. Pamiętajmy, że wzrok czyta globalnie – jedno spojrzenie na całość i wiem, że dom ma dwuspadowy dach, dwa piętra, ganek. Osoba niewidoma, żeby stworzyć sobie wyobrażenie o wyglądzie jakiegoś obiektu, potrzebuje nieco więcej czasu i informacji. Interpretacja słów, np. audiodeskrypcji, może różnić się u każdego odbiorcy, a dotyk czyta obraz fragment po fragmencie – całość tworzy sobie dopiero poprzez połączenie tych elementów. Ale spokojnie, wszystkiego można się nauczyć! Musimy się po prostu otworzyć i nie bać ewentualnych błędów.