„Kliknij tutaj” nic nie znaczy. Jak przygotować stronę dostępną dla każdego
– Jak nie widzisz, to tak naprawdę nikt ci nie wierzy, że sprawnie obsługujesz komputer – mówi Natalia Kaczor, współzałożycielka Stowarzyszenia Dobrze, konsultantka dostępności, testerka stron internetowych oraz aplikacji mobilnych pod kątem dostępności dla osób z niepełnosprawnościami wzroku. – Tymczasem osoby niewidome świetnie sobie radzą w sieci, jeśli tylko strony internetowe są dostępne. Pamiętajmy, że mamy prawo do równego dostępu do informacji – podkreśla Natalia. Rozmawiamy o najważniejszych zasadach dostępności w sieci, łatwo przyswajalnych aplikacjach i komunikatorach, a także o przeszkodach i ułatwieniach znaczących dla użytkowników z niepełnosprawnością wzroku.
Magdalena Urbańska: Umówiłyśmy się na rozmowę na Skypie, ponieważ uznałaś, że aplikacja Facebooka jest dla ciebie niedostępna. Jak to zatem jest z tymi aplikacjami? Za pośrednictwem jakiej platformy najlepiej komunikować się z osobą z dysfunkcją wzroku?
Natalia Kaczor: Skype jest dosyć dostępną aplikacją – działa nieźle, szczególnie na iPhonie, w systemie iOS. Na komputerze wygląda to trochę gorzej, ale też jest jak najbardziej obsługiwalny. Ma na przykład wiele skrótów klawiszowych, które mogą być pomocne.
Świetnym komunikatorem jest WhatsApp, przede wszystkim dlatego, że można za jego pośrednictwem nie tylko komunikować się pisemnie, ale też nagrywać wiadomości głosowe – osobiście bardzo to lubię i osoby niewidzące powszechnie używają tej funkcji. To jest bardzo wygodne, ponieważ taką wiadomość wystarczy odsłuchać, kiedy ma się czas i możliwość. Można też zakładać grupy.
Dlaczego Facebook nie jest dobrym komunikatorem?
Facebook w ogóle, nie tylko jako narzędzie do kontaktu, nie jest dobrym medium dla osób niewidomych, bo nie systematyzuje informacji, tylko wrzuca wszystko na stronę główną. Na przykład: „Wasza 7 rocznica znajomości na Facebooku”. To jest treść niemal wyłącznie wizualna, ja nie mam zdrowia do przekopywania się przez to, a nie da się tego odfiltrować. Osobie z niepełnosprawnością wzroku syntezator musi wszystko przeczytać, ona musi „przejść” przez wszystkie elementy po kolei.
Poza tym portal sortuje treści według popularności, a nie chronologii. Przez to trudno jest znaleźć to, co nas interesuje. Mam konto na Facebooku, bo potrzebowałam tego na studiach, wciąż używam go do promocji swoich działań, czasem korzystam też z grup, ale nie lubię tego. Jak ktoś do mnie pisze za jego pośrednictwem, to jest to dla mnie trudne do przeprowadzenia. Jestem w stanie na przykład odpowiedzieć na komentarz, ale wyszukiwanie informacji jest problematyczne. Kursor dryfuje, jako użytkowniczka z trudem posuwam się naprzód.
Messenger z kolei w mało przyjazny sposób sortuje konwersacje. Dla mnie najwygodniej byłoby alfabetycznie, ale na początku są zawsze ostatnie rozmowy i nie da się tego zmienić. Przydałby się wybór: albo ostatnie konwersacje, albo wszystkie kontakty alfabetycznie. Z mojego punktu widzenia obecna kolejność jest przypadkowa. W WhattsAppie rozmowy też są ułożone od najnowszej, ale tam mogę też wybrać swojego adresata z listy alfabetycznej.
A jak wygląda sytuacja z innymi aplikacjami i platformami?
Wygodną platformą do konferencji jest Zoom, prowadzę na nim webinaria. FaceTime też jest w porządku – bardzo dobrze przez niego słychać. Ale mój ulubiony komunikator – zarówno na Windowsa, jak i iOS-a – to TeamTalk. Jest mało znany, a szkoda, bo daje dużo możliwości: może się na nim spotkać bardzo wiele osób, można stworzyć własny kanał albo dołączyć do już istniejącego, wybrać parametry dźwiękowe, nagrać wideo… Ja za jego pośrednictwem gram ze znajomymi w gry RPG. Początkowa konfiguracja jest dość trudna i ludzi to zraża, ale jak już się pokona wstępne przeszkody, to potem wchodzi się na wybrany kanał jednym kliknięciem. Można też podłączyć zewnętrzny mikrofon czy kamerkę.
Warto też wspomnieć o ClickMeeting, ponieważ zyskał ostatnio dużą popularność, a jest niestety zupełnie niedostępny dla osób z niepełnosprawnością wzroku. Dla mnie to program wręcz niemożliwy do użycia.
Powstała zatem cała lista rozwiązań, do której warto sięgnąć, zanim skontaktujemy się z osobą z dysfunkcją wzroku. Abyśmy jednak lepiej zrozumieli, co znaczy „dostępny/niedostępny”, wytłumacz, proszę, jak właściwie czytasz strony.
Używa się do tego specjalnego oprogramowania, tak zwanych czytników ekranu. Mają one wbudowaną mowę syntetyczną, która może brzmieć bardzo różnie (powszechnie znana to Ivona, ale jest też wiele innych). Można ustawić prędkość tej mowy, wysokość, głośność i różne inne parametry, na przykład czy program będzie czytał interpunkcję czy nie. Taki syntezator odczytuje zawartość ekranu. Jednak nie czyta wszystkiego od początku do końca, tylko reaguje na nawigację użytkownika. Osoby niewidome nie korzystają z myszki, która jest narzędziem typowo wizualnym, ale wydają komendy wyłącznie z poziomu klawiatury. Odczytywana jest reakcja komputera lub innego urządzenia na to, co klikniesz. Przy czym strona internetowa lub pulpit, które osoba widząca widzi w układzie siatki, dla mnie jest – brzydkie stwierdzenie, ale prawdziwe – jak papier toaletowy, który się rozwija. Czytnik układa zawartość ekranu po kolei, w taki sposób, żeby była odczytywalna. Dlatego jak ktoś mi mówi na przykład, że coś jest w menu po prawej stronie, to dla mnie to nic nie znaczy. Ja niestety nie wiem, jak strona wygląda graficznie.
Co w tak odczytywanej stronie jest największą barierą dla użytkownika?
Strona jest zbiorem elementów, z którymi można wchodzić w różnego rodzaju interakcje, na przykład linków albo nagłówków, które dzielą stronę na sekcje. Jeśli te składowe nie działają z poziomu klawiatury, ponieważ są dynamiczne czy animowane, to właściwie nie możemy z nich skorzystać. Najgorzej jednak, jeśli elementy nie są odpowiednio zaetykietowane. Bo nawet jeśli we wszystko da się kliknąć, ale ja słyszę tylko: „link, link, link”, to muszę w każdy wejść i sprawdzić, co się pod nim pojawi. To bardzo męczące, a nadal zdarza się nagminnie.
Równie często są wrzucane niepodpisane zdjęcia. Gdyby czytnik mówił „grafika” i tyle, to byłoby jeszcze nieźle, ale on czyta mi całą nazwę pliku – a czasem to są setki cyfr. Ja go wówczas muszę wyciszać. A nieraz trzeba przejść przez te wszystkie zdjęcia, bo na końcu może być coś ważnego i przydatnego dla mnie.
Czasem jest też tak, że elementy są źle oznaczone, źle ponazywane i ułożone. Na przykład jeżeli masz nagłówek, to – jak sama nazwa wskazuje – powinien oddzielać kolejne bloki tekstu. A zdarza się tak, że nagłówki są przy każdym linku. Ja daję strzałkę w dół – i jest nagłówek, znowu strzałka – znów nagłówek. Wtedy nagłówki, które powinny pozwalać przeskakiwać do większych fragmentów tekstu, stają się zupełnie nieprzydatne. Czasami osoby widzące też mówią: „Ale głupia strona, nic nie mogę na niej znaleźć”. U mnie każda taka trudność przybiera dużo większą skalę.
Jakie zatem miałabyś wskazówki dla osoby przygotowującej stronę, aby była w pełni dostępna?
Moim zdaniem najważniejsze są alterteksty, czyli tekst alternatywny: do linków, do nagłówków, do wszystkich elementów graficznych. Jeżeli nie opisujemy zdjęcia, to napiszmy w tekście alternatywnym „grafika”. Żeby nie czytało tych stu numerków.
Altertekst to nie tylko audiodeskrypcja zdjęcia. To także na przykład link „kontakt”. Ważne, żeby altertekst obejmował sensowną całość i był odpowiednio umieszczony. Bywa, że gdy poruszam się tabulatorem, pojawia się hasło „tutaj” albo „kliknij tutaj” – i nie wiem, o co chodzi. Pamiętajmy więc, że to, co jest napisane przed linkiem, powinno też znaleźć się w opisie altertekstowym. Aby całość była sensownie słyszalna, nie powinno się rozdzielać istotnych treści, tylko zapisać to na przykład tak: „Chcesz wiedzieć więcej o…? Kliknij tutaj”.
Bardzo ważne, by strona miała wtyczkę dla osób słabowidzących. Warto przy tym pamiętać, żeby nie robić etykiet po angielsku. Niektóre portale mają ustawienia nazwane domyślnie po angielsku („font size”, „contrast”). Wówczas nie znajdzie się ich tak łatwo przez wyszukiwarkę. No i należy wiedzieć, że pewne treści są z zasady mniej przyjazne dla osób niewidomych – to elementy klikalne, dynamiczne.
Czy jakieś błędy są charakterystyczne dla stron instytucji kultury, z których korzystasz?
Osoby niewidome używają komendy wyszukiwania, żeby znaleźć to, czego potrzebują. Jeśli ktoś ma zakładkę nazwaną chociażby „dostepnosc” – bez polskich znaków, to ja jej nie znajdę. Dlatego zawsze mówię, że zakładka dostępnościowa powinna mieć wszędzie spójną nazwę: „dostępność” właśnie. Jeśli nazywa się inaczej, na przykład „Teatr bez barier”, to po pierwsze – w tym wypadku – kładzie nacisk na niepełnosprawność ruchową, a po drugie nikt jej nie znajdzie przez wyszukiwanie.
Pamiętam, jak sprawdzałaś dostępność naszej strony – projektu „Kultura Wrażliwa”. Było tam kilka zakładek: niepełnosprawność ruchu, niepełnosprawność słuchu, niepełnosprawność wzroku. Bardzo prostą, ale cenną uwagą było wówczas dla mnie to, że zakładka dla osób z dysfunkcją wzroku powinna być pierwsza, żeby czytnik nie musiał czytać pozostałych. Przecież osoba na przykład niesłysząca i tak bez większych problemów kliknie w interesującą ją zakładkę.
Rzeczywiście, ja muszę wysłuchać wszystkiego, nim dojdę do zakładki, która mnie interesuje, a dla osób, które widzą całość, nie ma to znaczenia. Z waszymi zakładkami miałam jeszcze taki problem, że były one rozbite na dwa przyciski. Czytnik mówił: „niepełnosprawność” – trzeba było dać strzałkę w dół – mówił: „ruchu”; i kolejna zakładka: „niepełnosprawność” – strzałka – „słuchu”. Altertekst powinien zaś odpowiadać konkretnemu elementowi w całości, a nie dzielić się na kilka linków czy przycisków. To się często zdarza: link „strona”, link „główna”. Oznacza to, że poszczególne elementy są błędnie zaetykietowane.
Dla osób z problemami motorycznymi z kolei ważne jest, aby elementy nie były za małe do kliknięcia, aby było klarowne, gdzie się zaczynają i gdzie kończą. Wizualnie strona powinna być przejrzysta. Zresztą źle przygotowana strona może przeszkadzać nie tylko osobie niewidomej. Utrudni życie także osobie starszej, dziecku albo osobie, która po prostu się spieszy. Tak naprawdę każdemu z nas.
To są kwestie, o które należy zadbać na poziomie projektowania samej strony, leżą one zazwyczaj w gestii programisty. A jak przygotowywać samą treść na stronie internetowej, na przykład artykuły czy informacje o wydarzeniach, aby były dostępne?
Najlepiej, by tekst był podzielony na sekcje nagłówkami, jeżeli jest dłuższy. Warto o nim myśleć poziomami, czyli wykorzystać także nagłówki poziomu drugiego, trzeciego i kolejne. To znacznie ułatwia nawigację i czytanie. Wygodniej jest także, jeśli nie ma pustych linii, no i oczywiście grafiki w tekście powinny być opisane.
A na ile dostępne są dodatkowe elementy często wprowadzane w treści, na przykład kalendarz, albo wyróżnienia, jak wyboldowanie tekstu?
Kalendarze często pojawiają się w formularzach do wypełnienia, a są niedostępne. Osoba z dysfunkcją wzroku po prostu nie jest w stanie z tego skorzystać. Warto więc zastosować inne rozwiązanie, chociażby możliwość wpisania daty.
Jeśli zaś chodzi o wyróżnienia graficzne, to jest to najmniej ważne. Można kazać czytnikowi, aby czytał atrybuty czcionek, i wówczas będzie informował, że coś jest podkreślone, pogrubione itd. Oczywiście nie jest tak, że wchodzę na stronę i słyszę od razu, że pogrubione jest to i to, i tamto. Jednak dla mnie to tylko dodatkowa treść, która jest zbędna. Ja mam więc tę opcję zawsze wyłączoną.
Być może użycie bolda czy innego rodzaju wyróżnienia zwiększa kontrast dla osób słabowidzących, ale też nierzadko może to utrudnić odbiór. Na pewno należy pamiętać o kontraście, ale nie musi on być koniecznie czarno-żółty ani wściekle jaskrawy, jak się wszystkim wydaje. Może być bardziej estetyczny, zrobiony kolorami, które wyglądają bardziej profesjonalnie.
No właśnie, mówimy o wielu wymogach, to brzmi jak ograniczenia… Ktoś mógłby zapytać, czy w pełni dostępna aplikacja w ogóle może wyglądać atrakcyjnie i być bogata w treści.
Ludzie myślą, że strona dostępna to strona „odwizualniona”, toporna, że nic na niej nie ma – to nieprawda! Można zrobić piękną graficznie stronę w bardzo dostępny sposób.Istnieją też platformy bardzo złożone, wieloelementowe, które są jednocześnie dostępne. Na przykład YouTube. Ja prowadzę na nim swój kanał (https://www.youtube.com/channel/UCfQ1hVW5UsK64aDniBil-Kw) i jestem w stanie wszystko w nim zrobić, zarówno przez aplikację w telefonie, jak i na komputerze.
Czy są jakieś narzędzia, dzięki którym mogę sprawdzić, w jaki sposób czytnik czyta treści na mojej stronie dla osoby niewidomej?
Są wtyczki sprawdzające dostępność – to rodzaj skryptu na stronie internetowej. Na Windowsa można pobrać czytnik ekranu za darmo. Nazywa się NVDA i znajduje się na stronie https://www.nvaccess.org/. Jeżeli chcesz zainstalować sobie czytnik ekranu na telefonie, to jego wybór zależy od systemu operacyjnego. Aplikacja na Androida nazywa się TalkBack i wiem, że na przykład na Samsungu jest zainstalowana domyślnie. Na iPhone’a z kolei jest to VoiceOver. Ja na nim pracuję i jako że teraz jest wiele aplikacji i stron mobilnych, mam w nich większą orientację poprzez tryb eksploracji: wiem mniej więcej, co jest gdzie na ekranie. Nie mogę jednak dotykać poszczególnych elementów. Ty na przykład klikniesz w coś, co ci się otworzy, ale ja nie miałabym nad tym kontroli. Poruszam się więc gestami. To są miźnięcia (tak zwane swipnięcia) po ekranie. Jeśli coś chcę zaznaczyć czy włączyć aplikację, to robię to przez podwójne stuknięcie palcem. To może być stuknięcie w dowolnym miejscu ekranu. Są też gesty trójpalczaste czy czteropalczaste, gest pokrętła, uszczypnięcia, potarcia itd.
Czy strona internetowa i aplikacja mobilna różnią się od siebie pod względem tego, w jaki sposób powinniśmy wprowadzać ich dostępność?
Nie, dla mnie to jest nierozłączne. Zresztą uważam, że nauka pracy na komputerach dla osób niewidomych powinna bardziej opierać się na aplikacjach mobilnych, nie tylko na komputerach. One są wygodniejsze w użyciu, szybsze. Myślę też, że w naszej edukacji jest za mało informatyki użytkowej: pracy z tekstem, redagowania dokumentów, formatowania, bo to jest bardzo wizualne, więc dla osób niewidomych trudne, ale da się tego nauczyć.
Przy tej okazji warto zaznaczyć, że właśnie praca na programach tekstowych jest dla osób niewidomych najtrudniejsza. Dokumenty są niemal niedostępne, a formatowanie jest problematyczne. Największą trudnością w pracy jest dla mnie podpisywanie umów – gdy dostaję dokument z wykropkowanymi fragmentami do uzupełnienia lub komentarzami. Dobrym rozwiązaniem byłoby stworzenie prostego programu, w którym znajdowałby się szablon takiej umowy, a ja przez wpisanie danych mogłabym go automatycznie uzupełnić.
Należy szukać w informatyce możliwości realizowania swoich zainteresowań. Jeżeli jestem skrzypaczką i flecistką, to muszę pomyśleć: jak może mi w tym pomóc komputer. Może nagram się, zmontuję to, pokażę ludziom. Ale żeby nagrać czy zmontować, muszę nauczyć się obsługiwać program do edycji dźwięku; jeśli chcę się komunikować, muszę znaleźć do tego narzędzia itd. Chciałabym, żeby Internet był trampoliną, która pozwoli nam zdobyć kompetencje i wiedzę, bo daje nam to bardzo dużą szansę rozwoju i lepszego funkcjonowania we współczesnym świecie.