Współpraca z artystami z niepełnosprawnością

Grafika na żółtym tle. Postać gra na gitarze. Jedno oko ma zamknięte, drugie przekreślone.

Według definicji słownikowej „artysta” to osoba tworząca albo wykonująca przedmioty materialne lub utwory niematerialne, mające cechy dzieła sztuki. Artysta tworzy swoje dzieła w oparciu o własną koncepcję, dzięki której nabierają one niepowtarzalnego charakteru. Artyści mogą jednak tworzyć w oparciu o konwencje stylistyczne, nadające ich dziełom cechy wspólne, pozwalające je zaklasyfikować, na przykład do danego stylu, nurtu artystycznego czy epoki. Oczywiście artystą może być każdy, bez względu na stopień profesjonalizmu w uprawianiu jakiejkolwiek sztuki.

Gdzie w takim razie w tej definicji znajduje się aktor czy aktorka? Według definicji encyklopedii humanistycznej jest to artysta odtwarzający postaci sceniczne, grający jakąś rolę w teatrze, filmie, serialu, zwłaszcza profesjonalnie, kiedy mowa o aktorze zawodowym, ale także amatorsko, wówczas to tak zwany naturszczyk. Ja sama bardzo długo dojrzewałam do momentu, by siebie tak nazwać. Dla mnie w tym słowie było coś pretensjonalnego, obcego. Z jednej strony czułam dumę z powodu ukończenia studiów w szkole teatralnej, a z drugiej paraliżowała mnie myśl, że kiedy nazwę się aktorką, ktoś przyklei mi stereotypową łatkę dążącej do ideału we wszystkich aspektach swojej artystystycznej kariery, określającej swoją wartość wyłącznie przez pryzmat tego, w którym serialu telewizyjnym występuję, a przecież tak wcale nie jest. Testowałam reakcję ludzi, którym na pytanie „a ty czym się zajmujesz?” lub „jakie studia skończyłaś?” odpowiadałam na zmianę, że jestem aktorką albo geodetką. Co zresztą jest prawdą. Oczywiście dyplom ukończenia akademii teatralnej daje wiele możliwości, ale nie jest jednoznaczny, przynajmniej w moim przypadku, z poczuciem określania siebie jako twórczyni, artystki, aktorki. Zmiana ta zachodziła powoli i zbiegła się z moim działaniem z osobami z niepełnosprawnościami. Dla mnie samej artysta to człowiek potrafiący samodzielnie i świadomie tworzyć sztukę, komentujący i wchodzący w dialog z rzeczywistością, potrafiący wpływać na odbiorcę swoją twórczością. Nie jest dla mnie ważne to, czy artysta jest osobą z niepełnosprawnością. To też powinno wynikać z faktu, czy dana osoba chce się tak określać.

Kim w takim razie jest artysta z niepełnosprawnością? Kogo możemy tak nazwać albo kto może sam siebie tak nazwać? Odpowiedź na to pytanie znalazłam w jednym z raportów przygotowanych w ramach programu Kreatywna Europa, dotyczącego tematu artystów z niepełnosprawnością w głównym nurcie kultury i sztuki. „Artyści z niepełnosprawnością” – początkujący i zawodowi artyści z upośledzeniami albo doświadczeniem życia z niepełnosprawnością jako społeczną przeszkodą, niezależnie od tego, czy decydują się wspominać o niej w swojej twórczości. Wielu artystów z niepełnosprawnością celowo postanawia o niej nie mówić ani nie włączać jej do marketingu swojej pracy. Niektórzy sądzą, że wpłynęłoby to na interpretację ich twórczości i rodziło protekcjonalne reakcje, a może nawet skończyłoby się ich dyskryminacją lub wykluczeniem z głównego nurtu sztuki.

Są momenty, kiedy publiczne przyznanie się do niepełnosprawności spowoduje wykluczenie z danego działania, co oczywiście nigdy nie powinno mieć miejsca, a innym razem może otworzyć możliwości udziału w wybranym projekcie artystycznym. Podczas mojej pracy nad spektaklem „Wojna w niebie”, którego obsada w całości składała się z osób należących do społeczności g/Głuchych, miałam okazję na własnej skórze przekonać się, że w świecie sztuki niepełnosprawność w żadnym razie nie jest przeszkodą w twórczym myśleniu. Owszem, może komunikowanie się z g/Głuchymi aktorami amatorami nie było łatwe, bo też sama nie znałam zbyt dobrze języka migowego, ale na początku podczas prób towarzyszyła nam tłumaczka PJM, co szybko pozwoliło nam znaleźć wspólny język, a nasza determinacja i chęć zmiany tworzenia sztuki dostępnej dla kpażdego zwyciężyła z pierwszymi barierami, jakie tworzyły się podczas powstawania spektaklu. Wrażliwość artystyczna tej wspaniałej grupy aktorskiej, rozumienie treści naszego dzieła sprawiły, że spektakl został bardzo dobrze przyjęty, co potwierdziło zdobycie nagrody dla najlepszego spektaklu teatru niezależnego The Best Off. To także utwierdziło mnie w przekonaniu, że w polskim teatrze jest miejsce dla sztuk, w których możemy oglądać artystów z niepełnosprawnością.

Oczywiście nie jest tak, że w naszym kraju nie ma instytucji kultury, które pozwalają osobom z niepełnosprawnością występować na deskach teatru. Najlepszym przykładem może być Teatr 21 założony przez Justynę Sobczyk, którego członkami zespołu są głównie osoby z zespołem Downa i ze spektrum autyzmu. Działając nieprzerwanie od 2005 roku udało im się stworzyć kilkanaście spektakli, które nie tylko były wystawiane w Polsce, ale także na deskach europejskich teatrów. Potwierdzeniem tego, jak wielkie są artystyczne osiągnięcia tej instytucji, było uhonorowanie jej w 2021 roku Paszportem „Polityki” w kategorii teatr. Warto także wspomnieć o ostatniej koprodukcji z warszawskim TR-em w ramach Festiwalu Kultura Bez Barier oraz cyklu „Porozmawiajmy o (niepełno)sprawnościach”, spektaklu „Rodzina”, wyreżyserowanym przez Justynę Sobczyk. Sztuka bada temat współczesnej rodziny i ich relacji. Poza działalnością artystyczną Teatr 21 zajmuje się edukacją, pedagogiką teatru, działalnością wydawniczą, organizuje konferencje, wykłady i działa w międzynarodowych sieciach.

Uważam także, że wychodzenie poza Polskę i wspólna wymiana doświadczeń w pracy z artystami z niepełnosprawnościami z innych krajów jest kluczowa, byśmy mogli trafiać do szerszej widowni. Tutaj jednym z najlepszych przykładów jest warszawski NIMIT. Narodowy Instytut Muzyki i Tańca jest jedną z najprężniej działających instytucji pod kątem inkluzywności, a ich współpraca z British Council, która rozpoczęła się kilka lat temu, pozwoliła stworzyć program artystyczny „Taniec i niepełnosprawność”. Jego celem było wpływanie na sektor kultury i sztuki, by był bardziej dostępny dla różnorodnych uczestników, także dla osób z niepełnosprawnością. W jego ramach organizowane były spotkania, konferencje, warsztaty. Cyklicznym działaniem były coroczne laboratoria „Taniec i niepełnosprawność: przekraczanie granic”, w trakcie których tancerki i tancerze, choreografki i choreografowie rozwijali swój warsztat pod okiem zaproszonych gości, zawodowych artystów. Sama jestem beneficjentką tego projektu i śmiało mogę powiedzieć, że uczestnictwo w nim jeszcze bardziej otworzyło mnie na współpracę z artystami z niepełnosprawnościami. Uważam, że wieloletnie projekty artystyczne, zaplanowane w takiej formie jak ta, pokazały, że w alternatywny sposób jesteśmy w stanie wzmocnić jednostkę twórczą do poziomu wykonywania samodzielnej pracy.

Dzięki uczestnictwie w laboratoriach miałam okazję poznać Tatianę Cholewę, której ścieżkę rozwoju artystycznego obserwuję z ogromnym zachwytem. Jest ona performerką i tancerką z alternatywną motoryką, poruszającą się na wózku. Zrealizowała trzy spektakle z Rafałem Urbackim, a także jest autorką prac solowych i prowadzi inkluzywne warsztaty z tańca współczesnego i improwizacji. Razem z Tatianą brałyśmy udział w wielu warsztatach i konferencjach, później także zostałyśmy zaproszone na międzynarodowe laboratoria w Hadze o nazwie Dance Air, gdzie występowałam w roli artystki wspierającej z zaproszoną tam niesłyszącą Patrycją Jarosińską, którą poznałam wcześniej podczas pracy nad wspomnianą Wojną w niebie. Uważam, że uczestniczenie w tym projekcie stworzyło nie tylko warunki do samorozwoju, ale przede wszystkim możliwość współpracy z innymi artystami z Polski i zagranicy, a także dało okazję do zaprezentowania swojego talentu i wrażliwości. Zaistnienie czy zdobycie pracy w przestrzeni sztuki jest bardzo trudne ze względu na ogromną konkurencję i małą ilość miejsc pracy. Zazwyczaj działa to łańcuchowo. Ktoś kogoś zobaczył, potem ten ktoś polecił tę osobę komuś innemu… Dlatego tak ważne jest stwarzanie przestrzeni do współpracy i wymiany doświadczeń, ponieważ często staję się ona punktem wyjścia do kolejnej aktywności twórczej.

Długoterminowość i dobre zaplanowanie projektu jest tym, co sprawia, że jest on wyjątkowy, a zróżnicowane propozycje i rozwijanie ich o kolejne szczeble, poprzez współpracę w duetach, aż do możliwości stworzenia własnych wypowiedzi artystycznych w instytucjach kultury, jest właśnie tym kolejnym krokiem dla każdego z artystów i pozwala na dalszy rozwój. Mam nadzieję, że to nie ostatni taki projekt oraz że w innych przestrzeniach sztuki powstaną podobne propozycję.

W rozmowach z artystami z niepełnosprawnościami często spotykam się z odwoływaniem do osoby wspomnianego już przeze mnie Rafała Urbackiego, który z powodu wrodzonego zaniku mięśni przez jedenaście lat poruszał się na wózku i na nim właśnie zadebiutował jako tancerz. W 2009 roku, dzięki autorskiej metodzie ruchu opartej na technikach choreograficznych, zaczął chodzić i tańczyć mimo braku czucia w nogach. W swojej pracy artystycznej tworzył taneczną scenę inkluzywną. Często był porównywany do Claire Cunningham, szkockiej tancerki i choreografki, która w swojej twórczości skupia się na pracy z właściwym/niewłaściwym użyciem kul, a także definiuje siebie jako osobę z niepełnosprawnością. Jego obecność i głos w sztuce pociągnęła i uruchomiła dyskusję na temat nienormatywnych ciał w sztuce w naszym kraju. Jako artysta i reżyser, także absolwent PWST, świadomie wykorzystywał swoją niepełnosprawność, aby komentować rzeczywistość. Jeszcze za życia udało mu się przebić do mainstreamu i prezentować swoją twórczość na deskach wielu teatrów i instytucji kultury w naszym kraju. Niestety odszedł zbyt wcześnie, a kto wie, co pięknego mógłby nam jeszcze podarować, ukazując swoją wrażliwość i ogromne zrozumienie sztuki.

W artykule dotyczącym współpracy z osobami g/Głuchymi poruszyłam temat możliwości edukacji artystycznej osób z niepełnosprawnościami. Brak dostępu do niej w Polsce dotyczy wszystkich osób ze szczególnymi potrzebami. Zaczyna się już na poziome zajęć dodatkowych w przedszkolach i szkołach, uczestniczenia w wydarzeniach artystycznych oraz możliwości zdawania egzaminów na studia artystyczne, a następnie pracy w instytucjach. Żeby można było mówić o pracy z artystami z niepełnosprawnością, najpierw musielibyśmy odgórnie stworzyć cały system opierający się na równości uczestnictwa w edukacji i kulturze, ale jak wiemy, z tym niestety nie jest w naszym kraju zbyt dobrze. Mówimy o poprawie jakości artystycznej, a w Polsce osobom z niepełnosprawnościami ledwo zapewniona jest podstawowa jakość życia. Co nie zmienia faktu, że wciąż optymistycznie patrzę w przyszłość i wierzę, że to się wkrótce zmieni.

To, z czym powinniśmy walczyć, to stereotypowe myślenie, że sztuka tworzona przez osoby z niepełnosprawnością to działanie terapeutyczne. Oczywiście, że w określonych przypadkach może mieć taką funkcję, natomiast nie możemy przyklejać tej łatki osobom z niepełnosprawnością chcącym pełnoprawnie tworzyć sztukę. Przez wiele lat obserwowałam na przykładzie osób g/Głuchych, jak „terapeutycznie” tworzy się z nimi i dla nich spektakle. Mam na myśli infantylizowanie ich twórczości poprzez brak zapoznawania ich z pozycjami bardziej ambitnymi, wymagającymi czegoś więcej niż przedstawienie, które głównie jest kojarzone z teatrzykami szkolnymi. Dzięki wsparciu NIMITu wyreżyserowałam w teatrze im. Juliusza Słowackiego Siostrzeństwo, którego inspiracją do powstania był wiersz Zuzanny Ginczanki Nie upilnuje mnie nikt. Razem z Patrycją Jarosińską udało nam się zabrać widzów niesłyszących i słyszących w podróż pełną emocji, która, dzięki użyciu różnych form teatralnych i tanecznych, dawała odbiorcy na szerokie pole do własnej interpretacji, a używanie na przemian PJM i języka polskiego pozwalało dotrzeć do większej grupy widzów. Dzięki temu, że przy spektaklu pracowała z nami angielska choreografka Kate Marsh, która także jest niepełnosprawna, nasza podróż zapoczątkowana podczas Siostrzeństwa zaprowadziła nas do Anglii, gdzie, przy współpracy zainicjowanej przez British Council i NIMIT, byłyśmy rezydentkami w instytucji Metal znajdującej się w Peterborough. Tam mogłyśmy kolejny raz zbierać doświadczenie, a także poznać artystów z niepełnosprawnościami, którzy tworzą i pracują z pełnosprawnymi. To był cudowny czas, a wynikiem naszej współpracy był film Pióra, który został wyreżyserowany przez Jaya Gearinga, a premierę miał we wrześniu 2022 roku.

Czas spędzony w Anglii pozwolił mi także zobaczyć, w jak dobrej pozycji są niepełnosprawni artyści, którzy chcą tworzyć w Wielkiej Brytanii. Dostęp do edukacji, teatrów, branży filmowej jest o wiele łatwiejszy niż w Polsce. Jednak, jeśli chodzi o nasze własne podwórko, można być optymistą. Podczas rozmowy z Filipem Pawlakiem, który jest ambasadorem projektu Europe Beyond Access prowadzonego przez British Council, odbywającego się w siedmiu krajach Unii Europejskiej, dowiedziałam się, że według raportu jesteśmy w pierwszej dziesiątce krajów europejskich jeśli chodzi o dostępność. To znaczy, że zmiany nadchodzą, jednak muszą one potrwać. Wciąż jednak jesteśmy na dobrej pozycji. Temat dostępności jest publiczny, jest co chwilę poddawany pod debatę, co też sprawia, że interesują się nim media. Jesteśmy drugim krajem po Niemczech jeśli chodzi o skalę zainteresowania tematem dostępności w Europie. Sprzyja temu dobra infrastruktura teatralna, a także zdecydowane działania powszechnie znanych aktywistów. To oznacza, że jesteśmy w absolutnie wymarzonej pozycji do tego, by artyści z niepełnosprawnością mogli zaistnieć w mainstreamie.

Głusza to projekt Muzeum Śląskiego w Katowicach, którego częścią jest wystawa stworzona przez słyszących i g/Głuchych kuratorów. Obrazy, instalacje, videoarty stworzone zostały zarówno przez szerzej znanych g/Głuchych artystów, jak i tych młodych, zdolnych, którzy za kilka lat mogą być odbierani jako pokolenie przekraczające granicę i zmieniające postrzeganie i znaczenie artystów z niepełnosprawnością. Możemy im to ułatwić poprzez włączanie artystów z niepełnosprawnością już podczas początkowego projektowania programów artystycznych czy też samej procedury składania wniosków. To na pewno też zachęci większą liczbę osób z niepełnosprawnością, by przełamała się i zechciała podzielić się swoimi pracami, talentem aktorskim czy jakimkolwiek innym dziełem, poprzez które wyraża siebie językiem artystycznym. Ludwig Wittgenstein, austriacki filozof uznawany za „ojca chrzestnego” neopozytywizmu, który w latach 1914–1915 przebywał w Krakowie, mówił że „granice naszego języka oznaczają granice naszego świata”. Dla wielu osób z niepełnosprawnością problemem może być przekroczenie tej granicy, nazwanie siebie artystą, a także znalezienie języka do wyrażania swojej twórczości. Jednak, gdy już im się to uda, a sztuka zawładnie całym ich światem, to nie będzie przed nimi już żadnych granic.

 

Autorka: Dominika Feiglewicz, Fundacja Migawka.