Brajl, czyli kontakt z językiem. Rozmowa z Paulą Cupryan

Dłoń dotyka poręczy z pismem braille'a.

Coraz więcej mówi się o nowych technologiach, które mają być remedium na brak dostępności tekstów dla osób z niepełnosprawnością wzroku. System Braille’a jest najbardziej popularnym pismem dla osób niewidomych na świecie, a mimo to posługuje się nim zaledwie do 10% osób pozbawionych wzroku. Czy zatem pismo Braille’a jest jeszcze potrzebne i powinno się go uczyć? Jak się pisze brajlem, dlaczego niewidomi powinni czytać literaturę, jak zamawiać dostępne druki – opowiada Paula Cupryan z Fundacji Szansa dla Niewidomych.

Magdalena Urbańska: Na samym początku spróbujmy rozbroić kilka mitów. Mit nr 1: wszyscy niewidomi znają alfabet Braille’a.

Paula Cupryan: Nie wszyscy. Przede wszystkim nie zna go wiele osób ociemniałych, czyli takich, które straciły wzrok po piątym roku życia. Większość osób znających brajla to uczniowie lub absolwenci specjalnych ośrodków szkolno-wychowawczych, gdzie w ramach zajęć rewalidacyjnych uczyli się alfabetu Braille’a.

Kto trafia do takiej szkoły?

Są to zazwyczaj dzieciaki, które mają problemy ze wzrokiem od urodzenia albo od wczesnego dzieciństwa. Osoby niewidome, czyli takie, które straciły wzrok przed piątym rokiem życia, nie mają żadnych kontekstów wizualnych, zaś osoby ociemniałe (które straciły wzrok powyżej piątego roku życia) mogą pamiętać kolor, wygląd tęczy, trawy, wiedzą, jak wyglądają twarze ludzi itd. Wiedzą, na czym polega widzenie. Ważne, żebyśmy pamiętali o rozróżnieniu osób niewidomych i słabowidzących.

Czy nauka w takim ośrodku wygląda podobnie jak u osób widzących?

Nie do końca. Nauka zaczyna się niepozornie: od orientacji własnego ciała i jego relacji przestrzennych, następnie pobudzania percepcji dotykowej, czyli np. od podręczników czytania dotykiem. Dzieciaki uczą się na samym początku orientacji przestrzennej i nazywania relacji: bliżej – dalej, przy brzegu, w środku, w rogu itd. Rozróżniają figury i faktury, rozpoznają dotykiem linie proste, fale, zygzaki itd. Na kolejnych etapach poznają rzuty, tj. widok z przodu, z góry, a także „w przekroju”. Bardzo ważnym elementem jest również pobudzanie i rozwijanie percepcji dotykowej, nauka tzw. dotyku motyla, czyli delikatnego dotyku, który pozwoli całym opuszkiem poczuć sferę jednego znaku.

Nauka i wprowadzanie znaków brajlowskich ma inną kolejność niż nauka alfabetu czarnodrukowego. Najważniejsze, by uczeń potrafił liczyć do sześciu. To pierwszy krok. Następnie należy pamiętać o stopniowaniu trudności. Na początku uczymy się tych znaków, które są nieco łatwiejsze, a więc np. składających się z jednego, dwóch czy trzech punktów. Nauka zaczyna się często od powiększonego sześciopunktu, istnieją specjalne pomoce dydaktyczne do nauki brajla: breloki, kostki, używa się nawet wytłoczek na jajka. Powstają też książki dotykowe, w których znajduje się wielki sześciopunkt – na jego bazie dzieci uczą się znaku dotykowo, np. za pomocą przyklejania do niego okrągłych punkcików na małe okręgi.

Podstawą, z której wyprowadza się cały system Braille’a jest sześciopunkt nazywany znakiem tworzącym. System składa się ze znaków będących kombinacją sześciu wypukłych punktów ułożonych w dwóch kolumnach po trzy punkty w każdej. Wzajemna kombinacja i rozmieszczenie punktów daje możliwość sześćdziesięciu czterech znaków.
(za: braille.pl)

Mit nr 2: niewidomi mają bardziej wyczulony zmysł dotyku.

To stereotyp. To, że lepiej czujemy opuszkami po utracie wzroku, jest równie nieprawdziwe jak to, że gdy stracimy wzrok, to będziemy lepiej słyszeć. Ale rzeczywiście – w pedagogice specjalnej wyróżnia się wśród osób niewidomych tzw. zmysł przeszkód (akustyczne wrażenia pomagające w lokalizacji przeszkód). Jednak to, co wydaje się nam wyostrzonym zmysłem, to jedynie lepsze zdolności różnicowania bodźców słuchowych czy dotykowych. Chodzi więc o selekcjonowanie tych bodźców i ich identyfikację. One zaczynają po pewnym czasie nieść ze sobą więcej informacji, ale to nie jest tak, że po utracie wzroku automatycznie zaczniemy lepiej słyszeć.

Czy powszechne i używane są inne systemy niż brajlowski?

Kiedy w XIX wieku we Francji urodził się Louis Braille, istniały inne formy pisma dla osób niewidomych, np. wypukłe kształty liter czarnodrukowych. Okazało się jednak, że system ten wymaga bardzo dużego wysiłku od osób niewidomych, trudności sprawiało też pisanie – nie spełniło więc to swojej roli. System brajlowski okazał się najlepszy, także dzięki temu – o czym nie myślimy na co dzień – że daje dużo możliwości notacji matematycznych i muzycznych.

Zatem pozostał ostatnio najpopularniejszy mit nr 3: nie ma sensu uczyć brajla w czasach, gdy nowe technologie są na tak zaawansowanym poziomie.

Po pierwsze, z brajlem jest tak, że bez kontaktu z „żywą” literą, bez czytania, nie będziemy mieli kontaktu z językiem: nie będziemy znali interpunkcji, szyku zdań, możemy mieć problemy z ortografią. Nie będziemy potrafili sami zbudować umiejętności interpretacyjnych, tylko będą one narzucone przez lektora. Po drugie, mamy fantastyczne czytniki ekranu, programy typu JAWS czy NVDA, które pozwalają nam na czytanie i cyfrowe wyszukiwanie, ale jeśli osoba niewidoma wpisze np. „dostempność” – z błędem ortograficznym, to nie znajdzie poszukiwanego słowa. Trzecia sprawa – osoby niewidome są często przebodźcowane dźwiękami. Codziennie właśnie przez dźwięki dociera do nich ogrom informacji, przez co narząd słuchu jest mocno eksploatowany. Wyobraźmy sobie codzienną pracę w słuchawkach, kiedy każda rzecz jest nam wtłaczana do głowy głosowo. Można mieć tego dość. Dlatego książka staje się wtedy świetną odskocznią, szansą na wyciszenie i pobudzenie innych receptorów.

Ponadto zdarzają się takie sytuacje, że musimy np. przeczytać datę ważności na leku. Ratunkiem mógłby być program OCR, którym można przeskanować opakowanie i przeczytać informację, ale na razie ta technologia jest droga i bywa na tyle wadliwa, że nie daje nam to pewności w takich istotnych sytuacjach. Podobnie jest z oznaczeniami w windach czy innych miejscach użyteczności publicznej, które muszą być obrajlowane, aby móc z nich korzystać. W niektórych wypadkach mogą to być komunikaty głosowe, ale należy pamiętać o bardzo ważnej kwestii: wśród nas są także osoby głuchoniewidome. Szacuje się, że osób z równoległym uszkodzeniem narządu słuchu i wzroku w 2016 roku było w Polsce 5–7 tysięcy.

Międzynarodową bazę alfabetu stanowi pierwszych 25 znaków oraz znak oznaczający literę „w”, a także znaki przestankowe i pomocnicze, które mimo pewnych różnic między odmianami systemu Braille’a w poszczególnych językach mają na ogół międzynarodowy charakter.

Brajl stał się punktem wyjścia do opracowań rożnych kodów brajlowskich, a więc systemów zapisu przy użyciu znaków alfabetu Braille’a. Istnieje zatem pismo integralne (zapis litera po literze), ortograficzne pismo skrótowe różnych stopni, w zależności od kraju i specyfiki danego języka, notacje: matematyczna, muzyczna, chemiczna, fizyczna.
(za: braille.pl)

Powiedziałaś, że lektor narzuca słuchającemu interpretację. W jakim zakresie? Czy „suche” przeczytanie tekstu przez lektora także ma funkcję interpretacyjną?

Za pomocą syntezatora, np. Ivony, da się przeczytać tekst. Jest to głos syntetyczny, beznamiętny, przez co można poczuć się jak w starych filmach science fiction albo centrum dowodzenia NASA (śmiech). Nie pozwala to jednak na dłuższe zatrzymanie się nad jakimś fragmentem tekstu, słowem. W trakcie czytania często przecież lubimy wrócić do jakiegoś fragmentu, przeczytać go jeszcze raz czy samodzielnie spróbować go zinterpretować na różne sposoby. Elektronika, po części, odbiera nam tę możliwość.

A jak wygląda pisanie brajlem?

Mamy kilka możliwości pisania brajlem. Pierwsza możliwość jest analogowa, za pomocą tabliczki brajlowskiej i dołączonego do niej dłutka. Tabliczka składa się z podstawki i nakładki, pomiędzy które wkładamy kartkę. Podkładka ma w sobie dziurki w takich odstępach jak znaki w brajlu, natomiast nakładka ma wycięte dziurki na pojedynczy znak. Pamiętajmy, że istnieje tylko jeden rozmiar czcionki Braille’a. Mamy też przydatne metkownice brajlowskie, dzięki którym możemy pisać na taśmie klejącej, a następnie oznaczyć nią sobie np. przyprawy w kuchni. Istnieją też maszyny do pisania, linijki, monitory brajlowskie i wiele, wiele innych. Technologia dzisiaj jest naprawdę bardzo zaawansowana.

Uniwersalny rozmiar czcionki jest dość przydatną informacją w wypadku np. zamawiania druków czy materiałów w brajlu. Czy masz jakieś inne wskazówki, o których trzeba pamiętać?

Najlepiej przy zamówieniu skontaktować się z organizacją pozarządową. Osoba widząca może co prawda przetłumaczyć sobie treść sama, porównując litery z alfabetem dostępnym w Internecie lub przez program komputerowy (np. Euler). Łatwo jednak może nam coś umknąć. Konsultant może zwrócić uwagę na proste rzeczy, np. na to, czy coś jest jasno napisane, czy jest z wielkiej litery, że brakuje kropki itd. W jednej z krakowskich instytucji znajduje się np. świetnie przygotowany cennik w brajlu – to bardzo ważne, że instytucja pamięta o niewidomych odwiedzających. Ale cennik jest bez poddruku, więc służy tylko osobom niewidomym i wyklucza osoby słabowidzące, a także zawiera drobne, ale istotne błędy: ponieważ zabrakło kropeczki, osoba niewidoma dowiaduje się, że bilet kosztuje 2000 zł zamiast 20,00 zł. Dlatego konsultant niewidomy jest zawsze najlepszym rozwiązaniem. W każdej części Polski możemy znaleźć kogoś, kto nam pomoże: Polski Związek Niewidomych, specjalne ośrodki szkolno-wychowawcze, tyflopedagodzy, wykładowcy czy studenci pedagogiki specjalnej. Fundacja Szansa dla Niewidomych, w której pracuję na co dzień, ma swoje oddziały w każdym mieście wojewódzkim, a w każdym z nich pracuje minimum jedna osoba z dysfunkcją wzroku. Chętnie pomagamy w takim wypadku.

Co to jest poddruk?

Współcześnie technologia pozwala nam na to, by oprócz alfabetu Braille’a zastosować jednocześnie poddruk, czyli czarnodruk, którym posługują się osoby widzące lub słabowidzące. Druk w nim jest powiększony, zapisany czcionką bezszeryfową, ze zwiększonym odstępem pomiędzy literami. Znajduje się on pod drukiem brajlowskim, dzięki czemu tekst mogą przeczytać osoby słabowidzące czy seniorzy, a jednocześnie osoby niewidome – za pomocą dotyku. Połączenie tych dwóch form nazywamy drukiem transparentnym. Podobne rozwiązania stosuje się przy adaptacji tyflografik – obraz najpierw upraszcza się graficznie, dzięki czemu osoby słabowidzące z łatwością „wyłuskają” go wzrokiem, a następnie się go uwypukla, by skorzystały z tego także osoby niewidome. Ważne, by zgłaszać się z prośbą o wydruki transparentne do specjalistów, co da nam pewność, że sposób adaptacji materiałów brajlowskich i czarnodrukowych zapewni komfort każdej z grup odbiorców, tj. zarówno osobom widzącym, słabowidzącym, jak i niewidomym.

Wiedząc już, jak wygląda alfabet Braille’a, warto wziąć pod uwagę, że tekst pisany brajlem będzie dużo dłuższy niż tekst czarnodrukiem…

Tak, szacuje się, że z jednej strony sformatowanego tekstu A4 wyjdą nam nawet cztery strony w alfabecie Braille’a. Dlatego też półki bibliotek brajlowskich pękają w szwach – jedno, stosunkowo niewielkie, czarnodrukowe czasopismo wydawane jest np. w dwóch opasłych tomiskach brajlowskich.

Czy drukarnie wyspecjalizowane w druku Braille’a mają konsultantów?

Zazwyczaj tak, jednak zawsze warto zastrzegać sobie akceptację materiałów przez zewnętrznego konsultanta z dysfunkcją wzroku. Możemy się też zgłosić do nauczyciela (najczęściej z ośrodka szkolno-wychowawczego) czy specjalisty-brajlisty. Pamiętajmy też, by czerpać z wiedzy i doświadczenia instytucji, które już wiele pracy mają za sobą: czasem wystarczy jeden telefon czy spotkanie, które prędko owocują współpracą, stworzeniem przestrzeni do wymiany doświadczeń i opinii. Dostępność jest tematem, którym ludzie naprawdę chcą się dzielić i robią to z przyjemnością. Daje ogrom satysfakcji wszystkim, którzy choć raz „umoczą” w nim palce. Warto więc próbować i uczyć się od siebie nawzajem.

Wywiad z Paulą Cupryan jest pierwszą częścią cyklu rozmów o dostępności instytucji dla osób z niepełnosprawnością wzroku. Wkrótce opublikujemy dalszą część rozmowy, dotyczącą m.in. użyteczności tyflografik i audiodeskrypcji.